wtorek, 24 września 2013

Jrockowy Hołd Dla Nevermind


Dziś mija 22. lata od wydania płyty, która zapisała się do historii muzyki grunge, jak i szeroko pojętego rock'a. Szał związany z Nevermind i Nirvaną rozpoczął rozkwit gatunku Grunge, a sama płyta wylądowała na 1. miejscu listy Billboard. Nawet dziś, większość ludzi młodego pokolenia kojarzy kontrowersyjną okładkę oraz autorów krążka. I można by rzec jak na ironię, bo przecież sukces płyty był zupełnym przeciwieństwem do koncepcji zespołu, który za wszelką cenę chciał  pozostać understream'owy. 12-ście zespołów japońskiej sceny muzycznej. Jedni mniej znani, drudzy więcej, postanowiło stworzyć covery z tego kultowego albumu i wydać ją w 17-stą rocznice śmierci Kurta Cobaina.    


 Pierwszy tak jak na oryginale jest największy przebój Nirvany Smell Like Teen Spirit w wykonaniu popularnej wśród fanów jrock'a grupy One Ok Rock. I niestety, jak na zespół, którego muzykę bardzo lubię i cenię, tak ich cover nie powala z nóg. Jest całkiem zbliżony do pierwowzoru, muzycy wykonali dobrą robotę, jednak mam zastrzeżenia co do głosu Taki. Po prostu mam wrażenie, że zaśpiewał to tak, jak zaśpiewać był absolutnie nie powinien. Wokal  jest zbyt zmanierowany, bez żadnych emocji, trochę wyjęczany. Szkoda. bo po takim zespole jak One Ok Rock oczekiwałam czegoś lepszego. Następną piosenkę, poznajemy po pierwszych dźwiękach, że jest to In Bloom. Wykonany przez artystę kryjącego się pod pseudonimem Low  IQ 01. Tutaj też muzyk nie chciał zbyt odbiegać od oryginału, choć zauważalne są pewne zmiany. Dźwięki we zwrotce brzmią nieco w stylu reggae, a refren jest o wiele szybszy. Kolejny utwór i słyszymy...no właśnie co ? Na początku przemawia jakiś rastaman i zaczynają się pierwsze dźwięki do ...Come As You Are. Początek piosenki jest utrzymany w reggae stylu i o dziwo nie mam nic temu przeciwko. W połowie utwór zmienia tempo i kawałek staję się bardziej rockowy. Połączyli dwa style w jednej piosence, zupełnie nie bazując na oryginale, wokal jest całkiem ciekawy, więc jak najbardziej zespół Back Drop Bomb zasługuje na pochwały. Kapeli 10-Feet przypadło stworzyć własną wersje kawałka Breed. Początkowo jest identyczna jak w wykonaniu Nirvany, jednak później tempo przyśpiesza wraz ze śpiewem oraz w rozbrzmiewają instrumenty dęte. Pod koniec kompozycja brzmi tak samo jak na początku. Następnie mamy Lithium. Jakbym nie znała specyfiki zespołu Man With The Mission, mogłabym się obrazić za to wykonanie. Jednak, iż wiem jak komponują Przybysze z innej planety, jest to dowód dla mnie, że potrafią przerobić każdy utwór na  swój własny, indywidualny sposób. Na próżno szukać podobieństwa do Lithium, którego znamy. Dużo jest tu elektroniki, głos Tanaki jest zmodulowany, brzmienie można powiedzieć, że wręcz popowe. Zaryzykowali, ale moim zdaniem się udało. Czas na piosenkę, którą uwielbiam, czyli Polly. Na Nirvana Tribute usłyszymy ją wykonywaną przez multiinstrumentalistę Ohashi'ego Yoshimori. Choć linia melodyczna nie została zmieniona, kompozycja jest w jazzowo-soulowym klimacie. Panuję w niej również ponury nastrój, rytmu nadaje delikatnie kontrabas w tle. Jak dla mnie jeden z trzech najlepszych coverów na tej płycie. Popularny 9mm Parabellum Ballet wykonał utwór Territorial Pissings. Uważam, że był  to idealny zespół  do nagrania tej piosenki, ponieważ  ma ona coś z pogranicza punku i rock'a .Instrumentalny cover do piosenki Drain You  wykonuje duet Pia-No-JeC. Mimo, iż usunięcie wokalu powoduje pewien niedosyt, to sama w sobie aranżacja zagrana w całości na klawiszach, zasługuje na brawa.  Four Minutes Till Midnight, zespół nie do końca  japoński, przerobił  kompozycje Lounge Act. Nie chcę powiedzieć, że zrobili to źle, zrobili go po swojemu. Dobrze, że przedłużyli go o ciekawe solówki, jednak gdzieś zniknął charakter tego utworu jak jest w oryginale. Kolej na Stay Away i powiem, że to co zrobili muzycy z The Novembers to majstersztyk. Kompozycja jest bardzo emocjonalna i zmusza do refleksji, panuje w niej przygnębiający i depresyjny klimat. Miodzio !  Wszystko brzmi bardzo indie-rockowo, a słuchając na myśl przychodziły mi do głowy porównania z The Blue Foundation czy Radiohead. Odważę się powiedzieć, że wersja  The Novembers bardziej mnie oczarowała niż w przypadku Nirvany. Od dziś muszę zagłębić się bardziej w twórczość  tego zespołu. Cover One The Plain zespołu Roach  też należy do najlepszych z tej płyty. Na początku słychać mocną perkusje i  ciężki bas. Kiedy przyłącza się wokal, muzyka delikatnie spuszcza z tonu, jednak później znowu kompozycja staje się cięższa. Kiedy wokalista wykrzykuje "...The black sheep got blackmailed again. Forgot to put on the zip code. I love myself better than you I know it's wrong so what should I do?.."  rozpoczyna się naprawdę deathcore'wa  jazda z growlem w tle. Something In The Way w wykonaniu Sim w pierwszych dźwiękach brzmi również ponuro i przytłaczająco, po czym następują ostre  gitary, a jeszcze później słyszymy rytm w stylu reggae, który utrzymuje się do połowy utworu.  W drugiej części zmienia się tempo i brzmienie staje się bardziej rockowe.  Mam małe zastrzeżenia co do wokalu. Jest on z miarę przystępny do pierwszego refrenu, potem jest on zmodulowany i nieco nosowy. Całość nie jest zła, fajnie, że w tak dużym stopniu rożni się od oryginału. Jednak jak na moją ulubioną kompozycje z Nevermind oczekiwałam czegoś lepszego. No i koniec mamy Endless Nameless. Niestety nie dane nam było poznać artystę pracującego nad tym kawałkiem. W tym pełnym chaosie utworze co chwile można usłyszeć tajemniczy głos, który mówi, krzyczy, jęczy, śmieje się a na koniec żegna się się szybkim Bye Bye i w taki sposób zamyka się album Nirvana Tribute.


Miło usłyszeć japońskich muzyków w takiej odsłonie. Krążek jest bardzo dobrze wykonanym ukłonem w stronę Nirvany. Wszystkie kompozycje trzymają poziom i dla mnie osobiście bardzo liczy się to, że u żadnego z wokalistów nie słychać Engrishu. Szczególną sympatia darzę covery Polly, Stay Away i On The Plain. Chyba staję się fanką takich projektów. Ciekawe by było usłyszeć chociażby i w takim składzie inny legendarny album. Na przykład Black Album ?? Oj działo by się, działo... 



niedziela, 1 września 2013

Czarująca Natsumi Kiyoura !

Przyznam, że należę do osób, które podczas oglądania Anime nieszczególnie zwracają uwagę  na openingi i endningi w nich zawarte. To prawda, że niektóre utwory przypadły mi do gustu, jednak większość jest zbyt chaotyczna  i w ogóle nie pasuje do danego tytułu. Do tego wąskiego grona dołącza piosenka z openingu Spice And Wolf, Tabi No Tochuu w wykonaniu Natsumi Kiyoura. To spokojna ballada w podniosłym tonie która od pierwszego przesłuchania zawładnęła moim sercem, umysłem i czymkolwiek się da i myślę, że nie jestem jedynym takim przypadkiem. Natsumi to 23-letnia aktorka i piosenkarka, zna przede wszystkim z  tego, iż już kilka tytułów Anime zostało ozdobionych  piosenkami z repertuaru wokalistki. Do oprócz wspomnianej powyżej serii, tworzyła np. do Sasameki Koto, Phi Brain czy Ristorante Paradiso. W lutym  2010 roku wydała swój solowy Album pod tytułem Juukuiro. Polecam też stronę B singla Tabi No Tochuu, piosenkę Yakusoku No Uta oraz trochę szybsza i radośniejsza Bokura No Aikotoba. Może dzięki niej znajdę więcej ciekawych artystek japońskich, bo muszę powiedzieć, że przez Kode Kumi czy  Ayumi Hamasaki trzymałam się od nich z daleka...





Inne posty