piątek, 31 maja 2013

Relacja z koncertu Beyonce-Orange Warsaw Festival 25.05.2013




Koncert, koncert i po koncercie. Aż trudno mi uwierzyć, że dzień na który czekałam parę dobrych lat, mam już za sobą. Dobrze pamiętam jak jeszcze jako mała dziewczynka, słuchając całymi dniami Vivy czy Mtv, byłam zauroczona wyglądem i tańcem Beyonce w teledysku Crazy In Love. Miałam wtedy tylko 7 lat, lecz dobrze pamiętam szał związany z tym wielkim hitem. Tsunade trochę dorosła, zmieniła upodobania i kanały muzyczne, ale fascynacja do Beyonce została. Jako, że po drodze zaczęłam interesować się śpiewem, teraz najbardziej cenię ją za jej fenomenalny wokal, uważany przeze mnie za jeden z najlepszych na świecie oraz za to, że jest świetnym przykładem, aby pokazać, co kiedyś znaczyła muzyka pop.



Podróż na koncert w moim przypadku, nie obyła się bez śmiesznej sytuacji. Z prostej przyczyny moja wyprawa trwała od piątku wieczorem  do soboty rano, choć do Warszawy mam 300 km. Otóż...zapomniałam biletów. Dlatego też przez resztę soboty co 15 minuty sprawdzałam czy są w mojej torbie. Pod stadionem pojawiłam się około godziny 21.00. Byłam zaskoczona jak w ekspresowym tempie przedostałam się na teren stadionu, bo przed bramką  nie czekałam ani minuty. Na trybuny weszłam kiedy publikę rozgrzewał zespół Basement Jaxx. Nie słucham muzyki elektronicznej, jednak znam kilka ich kawałków. Na koniec przed godziną 22.00 zagrali  swój najbardziej popularny utwór Where's your head at, dobrze znany fanom Tomb Raidera ( czyli też mnie). W czasie kiedy do koncertu Bey pozostała już tylko godzina, w tle leciały najnowsze hity, a jej ekipa usprawniała scenę, aby choć w niewielkim stopniu przypominała tą, na której występowała w innych krajach. Niestety, scena od Orange nie zawierała catwalk'u ani drugiej mniejszej sceny. Szkoda, bo osoby siedzące na trybunach najbliżej sceny (sektory C) miały niemiły widok na metalowe konstrukcje



O 23.15 na Stadionie Narodowym zapadła ciemność, wszyscy powstali wykrzykując imię artystki. Usłyszeliśmy kilka uderzeń w bęben i na wielkim telebimie rozpoczął się filmik z gwiazdą ucharakteryzowaną   na królową śniegu, z I Been on w tle. Jednak po chwili słyszeliśmy już początek do Run The  World z mocnym gitarowym riffem, a na scenie zaczęły wchodzić tancerki. W mgnieniu oka na środku sceny stała już sama Beyonce wołając do publiczności Warsaw, czym fani odwzajemnili się głośnym krzykiem. B  zaczęła tańczyć znaną choreografie i zachęcała do wspólnej zabawy. Dobry kawałek na sam początek koncertu, bo doskonale rozruszał publikę, mino iż większość  była w kurtkach. Następnym utworem był End Of Time, tak jak przewidziałam w wersji Jimk'a. Tancerze dawali z siebie wszystko już na początku koncertu. Po tym energetycznym utworze, nadszedł czas aby zaśpiewać Flaw & All, co mnie bardzo ucieszyło, bo to jedna z moich ulubionych piosenek. Gwiazda wyznała, że wiele znaczy dla niej to kompozycja, bo  tekst opisuje  stosunek jej fanów do niej i z tym się trzeba zgodzić. Dziwiło mnie to, że większa część  mojej trybuny sobie po prostu...usiadła. Ja jednak uradowana wyborem piosenki, kołysałam się i śpiewałam  wniebogłosy. Po krótkim przerywniku, Beyonce pojawiła się w czarnym, błyszczącym body i wykonała If I Were A Boy w lekko odmienionej wersji, powiedziałabym, że rockowej. Może to z powodu, że nie przepadam za tą piosenką w oryginale, to wykonanie mnie  nie zachwyciło. Beyonce brzmiała tak jakby nie słyszała się z muzyką. Przed kolejnymi utworami, Queen B postanowiła jeszcze bardziej  zachęcić  fanów do zabawy. Poprosiła abyśmy wiwatowali Hey! Mrs Carter oraz klaskali w rytm muzyki . Na stadionie rozbrzmiewały wtedy Get Me Bodied, Baby Boy i Diva. Po solówce tanecznej chłopców z Les Twins, przebrana już Beyonce z tancerkami trzymającymi wielkie pióropusze z rękach, wykonały chyba najbardziej chilloutowy kawałek z jej twórczości czyli Party. Po zakończeniu na wielkim telebimie zobaczyliśmy trailer promujący tą trasę koncertową  i nastąpił,  moim zdaniem, najbardziej szałowy występ tego wieczoru, Freakum Dress. Z tego miejsca bardzo chciałabym przeprosić panią siedzącą/stojącą po mojej prawej stronie, którą co chwilę  szturchałam  delikatnie łokciem oraz za to, że czasem mogłam nakrzyczeć jej do ucha. Przepraszam, to niechcący, ja po prostu muszę się "wyżyć" na koncertach. Do tego gitarzystka z Suga Mama wykonała niezłą solówkę, która dodała trochę rockowej atmosfery na stadionie. Jej zespół wspaniale gra na żywo, co jest jednym z powodów, które wyróżniają Beyonce na tle innych wokalistek pop. Tempo się trochę zwolniło, zrobiło się bardziej nastrojowo i gwiazda zaśpiewała dwie ballady ze swojej ostatniej płyty 4, I Care i I Miss You, przy czym dała piękny pokaz wokalnych możliwości. Mimo sympatii do tych utworów, żałuję, że jedna z nich nie została zastąpiona Rather I Die. Po kolejnym przerywniku filmowym , zrobiło się naprawdę gorąco. Dopiero przy Why Don't You Love Me poczułam, że bawi się cały Stadion Narodowy i chyba tak było. Po tym utworze znów czarowali Les Twins. Przed kolejnym utworem na scenie zaprezentowała się pianistka z jej zespołu wykonując imponujące intro, po czym na scenie pojawiła się  Beyonce w błyszczącym, niebieskim kombinezonie, usiadła na fortepianie i mistrzowsko  wykonała 1+1. Irreplaceable to piosenka, w której duży udział biorą fani i tak też było u nas. Naprawdę wspaniałe uczucie, kiedy cały stadion powtarzał za Beyonce To The Left. Do kolejnej piosenki, Love On Top, gwiazda zachęcała abyśmy wyśpiewali rytm. Na chwilę  Queen B znikła ze sceny, a na ekranie ukazał się teledysk do Countdown. Podczas tytułowego końcowego odliczania, byłam przekonana, że zaraz usłyszę pierwsze wersy tej piosenki, ale spotkało mnie miłe zaskoczenie, bo rozpoczęło się Crazy In Love. To już klasyk i chyba każdy, nawet zmuszony towarzysz znał ten utwór. Następny był kolejny hit Single Ladies, przy którym szalała cała widownia. Znów czekał nas krótki przerywnik w którym leciał wszystkim znany beat z reklamy Pepsi. Tak, tak to Grown Woman. Jest to genialny, lekki, kawałek na nadchodzące lato. Beyonce wraz z tancerzami dawali z siebie 200 procent i  dało się zauważyć, że świetnie się przy tym bawią. Na koniec na publiczność w pierwszych rzędach spadło złote konfetti. Po minutowej przerwie, w której fani zaczęli pompować niebieski baloniki dla naszej Queen B, artystka wystąpiła po raz ostatni. Najpierw zaśpiewała I Will Always You w oryginale śpiewaną przez Dolly Parton. Ostatnią piosenką było wzruszające Halo. Myślę, że gwiazda była ucieszona z naszej niespodzianki, ponieważ dziękowała nam oraz zeszła ze sceny dając się dotknąć fanom oraz zabierając ze sobą jeden z baloników. Potem, Beyonce  jeszcze raz podziękowała nam za wspólnie spędzony  wieczór, obiecując, że jeszcze do nas wróci, a prezentując zespoły taneczne, które uczestniczyły w czasie koncertu w tle leciało moje ukochane Greenlight. Wow, nie spodziewałam się ! Zaraz po pożegnaniu się, Beyonce przysłoniła metalowa kurtyna i tak zakończył się pierwszy w Polsce koncert Pani Carter.     



Po tym wszystkim nie muszę chyba mówić, że koncert należy do udanych. Było to niesamowite widowisko, które na długo zostanie w mojej pamięci. Spełniły się moje marzenia. Beyonce jest perfekcjonistką, jak dla mnie żeńską wersją Michael'a Jacksona. Dodatkowo duże plusy za: wybór genialnych kompozycji, efekty świetlne, tancerzy oraz fanów, który pamiętali o niespodziance dla artystki. Jeśli są jakieś minus tego koncertu (choć niewielkie), to nie dotyczą one samej Beyonce. Wszystkie zażalenia kieruje do OWF. Za zamieszania z zakupem biletów oraz ich ceną. Zapewne większość fanów była zawiedziona sceną. Jak na ironie, gwiazda występowała na najmniejszej (chyba) scenie, a na największym obiekcie, jeśli chodzi o europejską część trasy. No cóż... Dla wszystkich byłoby lepiej, gdyby koncert   nie był zorganizowany  w ramach festiwalu. Mimo tego, jestem szczęśliwa i absolutnie nie żałuję, że tam byłam. No i trzymam za słowo B, że jeszcze do nas powróci.     
                                                                         

sobota, 11 maja 2013

Ciężkie i Delikatne Onmyo-za

Fani Japonii wiedzą, że jest to kraj kontrastów i sprzeczności. Taki też jest zespół pochodzący z tego kraju, Onmyo-za. Muzycy łączą ciężkie brzmienie metalu z tradycyjną muzyką japońską, czasem  można usłyszeć typowego J-rock'a (czy tam V-kei, jak kto woli) oraz delikatniejsze wstawki zagrane np. na fortepianie.Ciekawym elementem jest też wokal. Wokalistka Kuroneko posiada bardzo wysoką, jednak zmienną barwę głosy, dość spotykaną jak na japońskie standardy. Matatabi, który jest jednocześnie basistą w zespole, operuje dość niskim, charakterystycznym dla siebie wokalem. Obydwoje dobrze współpracują ze sobą, co przynosi przyjemność dla słuchacza. Skład zespołu uzupełnia dwóch gitarzystów, Maneki i Karukan. Mieszanka tak różnych stylów jest dosyć specyficzna i niecodzienna, więc może nie od razu znajduje masę wielbicielów, jednak dajcie szanse się przekonać. Na początek dobry będzie ich ostatni album zatytułowany Kishi Bojin. Polecam z tej płyty utwory Ubugi i Gekkou. Moja ulubionym utworem na dzień dzisiejszy pozostaje jednak Hyaku No Oni Ga Yoru Wo Yuku. Interesującym faktem jest jeszcze to, iż wokaliści śpiewają po starodawnym języku japońskim oraz ich image nawiązuję do dawnej kultury japońskiej. Zachęcam do przesłuchania zespołu Onmyo-za fanom J-rock'a, który chcą jeszcze bardziej zagłębic się w japońskiej muzyce oraz polecam słuchaczom szeroko pojętego metalu, szczególnie wielbicielom zespołów takich jak Nightwish czy Within Temptation.            




środa, 1 maja 2013

Moja Lista Piosenek Na Koncert Beyonce

Jak ten czas leci ! Zostało już tylko 25 dni do pierwszego koncertu Beyonce w Warszawie w ramach jej trasy The Mrs.Carter Show World Tour. Od momentu kiedy usłyszałam o koncercie układałam sobie listę jej utworów, które szczególnie chciałabym usłyszeć na żywo. Co dziwne, analizując listę utworów zagranych  w Belgradzie czy Zagrzebiu, moje propozycje w wielu procentach pokrywają się z nimi. Oczywiście, chętnie usłyszałabym też nowe piosenki np. pełne wersje I Been On czy Bow Down, które zapowiadają się co najmniej ciekawie. Jestem fanką B'day i 4, więc (nie)stety będzie to widać :) Chociaż i tak nie ważne, co Beyonce zaśpiewa, bo i tak ten koncert będzie udany...        

   Kolejność piosenek nie ma znaczenie, ale zacznę od swojego TOP 3
 

 1.Greenlight - Śmiało mogę powiedzieć, że to moja ulubiona piosenka Beyonce. Szkoda tylko, że są małe szanse usłyszenia jej na żywo.

 2. Rather Die Young - Najlepsza piosenka z albumu 4 moim zdaniem. Piękna ballada z jeszcze piękniejszym tekstem.

3. Flaw and All - Kolejna piękna ballada w dyskografii Beyonce. Dziwię się, że nie odniosła większego sukcesu komercyjnego, ale cieszę się jest obecna w tej trasie.

4. Crazy In Love - Po prostu klasyk.

5. Upgrade U - W tej piosence szczególnie uwielbiam...teledysk. Moja ulubiona piosenka Beyonce w duecie z Jay-Z.

6. Ring The Alarm - W tym utworze jest tyle energii, że rozrusza cały Stadion Narodowy.

7. Halo -  Pokazuje jak wspaniałą wokalistką jest B. Po drugie, jest to przepiękny utwór, więc powinniem być zaśpiewany w Polsce.

8. End Of Time - Świetny, żywiołowy kawałek. Kto wie, może Beyonce zaśpiewa go w wersji Jimka (?)

9. Schoolin' Life - Kawałek, który  napomina mi dobre (muzycznie) lata 80'. Chyba wszystkich potrafi poderwać do tańca.

10. Me, Myself and I - Piosenka w dobrym R'n'B-m stylu. Jak dla mnie najlepsza z Dangerously In Love.

11. Get Me Bodied - Piosenka, które jest mieszanką różnych stylów w jednym, tym samym tempie. Beyonce ukazuje w teledysku swoje  najlepsze oblicze.  

12. Ego - Prawdziwa Queen B ukazuje się w tej piosence. Uwielbiam w niej tekst. 

13. I Care - Jedna z najbardziej emocjonalnych utworów artystki. Usłyszeć solówkę gitarową na żywo to będzie coś.

14. Countdown - Kocham ukazaną inspiracje lat 60' w tej piosence. Kolejna, przy której nie da się ustać spokojnie.

15. Irreplaceable - Wyobrażam sobie cały stadion śpiewający dla Beyonce ten utwór. To będzie przepiękny moment dla każdego polskiego Beyhive.

16. Freakum Dress- Nie przepadam za tekstem, ale ta piosenka ma takiego Beat'a, że trudno się  jej oprzeć.

17. Radio - Jak dla mnie najlepsza z I am ... Sasha Fierce. Trochę odległa od twórczości B, więc dlatego jest w niej coś szczególnego.

18. Start Over - Uważam, że jest jedną z najbardziej nie docenionym kompozycji Beyonce. Dziwię się, czemu jest często pomijana na koncertach.

19. Run The World - Już widzę ten elektryzujący początek koncertu z tą kompozycją w tle...

20. I Was Here - ...A z tą widzę idealne i wzruszające zakończenie.  






 Gdyby Beyonce miała wykonać utwory z repertuaru Destiny's Child:

1. Bills Bills Bills 
2. Independent Woman
3. Lose My Breath
4. Survivor
5. Say My Name 

Inne posty