piątek, 28 listopada 2014

SLASH JUŻ TU JEST / SLASH DZIŚ TU BYŁ. Relacja z koncertu Slash featuring Myles Kennedy And The Conspirators 20.11.2014.


...Kilka minut po godzinie 18.30. Wzrokiem poszukuję wielkiego nowoczesnego obiektu. Budynku nie widzę ale zza drzew ujawnia się napis Slash już tu jest. Podekscytowana wiem, że już za niedługo spełni się jedno z moim największych marzeń...
-No dobra, brzmi to trochę jak jakaś bajka, ale prawda jest taka, że każdy koncert jest dla mnie bardziej jak sen, niż coś dziejącego się naprawdę.



Drugi koncert Slasha w towarzystwie Mylesa Kennedy i The Conspirators w Polsce odbył się Krakowie, na nowym obiekcie Kraków Arena. Mimo "półkilometrowego" sznuru ludzi  przed wejściem, kolejka poruszała się całkiem sprawnie. Dzięki dużej dostępności nie było róznież kolejek do toalet i barów. Jedyne niedogodności można było spotkać przy sklepiku z gadżetami i do szatni. Głównej hali tez nie mam nic do zarzucenia, jest pojemna i nowoczesna, dlatego też chciałabym, aby kolejne koncerty największych gwiazd przyjeżdżających na południe Polski odbywały się właśnie w tym miejscu. O godzinie 20.00, kiedy hala była połowicznie zapełniona rozpoczął się występ supportu Monster Truck. Pomimo ostrego, rockowego grania, wpasującego się w klimaty Slasha, publiczności raczej nie udało się im porwać. Z entuzjazmem bawiły się  tylko pierwsze rzędy Golden Circle. Większość raczej z niecierpliwością czekała, aby usłyszeć legendarnego gitarzystę i jego świtę. Ja, z tego 35-minutowego przyjemnego setu zapamiętałam jedynie utwór  Don't tell me how to live . O  równej godzinie 21.00 przygasły światła, kurtyna opadła odsłaniając nazwę i logo zespołu a z głośników można było usłyszeć pierwsze dźwięki You're a lie. Moim zdaniem idealny kawałek na rozpoczęcie koncertu, ponieważ od samego początku fanów ogarnia rockowy szał. Już od pierwszej piosenki zdałam sobie sprawę z jednej rzeczy, która potwierdziła się przez resztę koncertu.  Band jak i wokalista brzmią tak samo, a może nawet i lepiej niż na płytach studyjnych. Kolejny kawałek, Nightrain, był na pewno dobrze znany wielbicielom grupy Gun'n' Roses. Czytając opinie uczestników koncertu na forach, spierają się co do tego czy utworów z repertuaru Gunsów było za mało czy za dużo. W sumie zespół wykonał 7 najbardziej popularnych kompozycji:  You Could Be Mine, Rocket Queen, Out Ta Get Me, Sweet Child Of Mine, Mr Brownstone, Paradise City oraz wspomniane wcześniej Nightrain. Niektórym osobom nie podobało się, że  przychodząc na koncert Slash  feat.Myles Kennedy and The Conspirators, prawie  1/2 setlisty pochodzi od G'n'R. Jednak chcąc, nie chcą Slash ( bo przecież to, że względu na niego pojawiliśmy się na koncercie) do końca swojej kariery będzie kojarzony jako były członek Gun'n' Roses.  Z jego strony jest to dobre rozwiązanie, że nie odbiera fanom przyjemność słuchania utworów, przez które pokochaliśmy muzyka, dlatego według mnie ilość tych utworów była odpowiednia. Dopiero po drugim utworze Myles powitał polskich fanów, zapowiedział niezapomiane show i podziękował (oczywiście  po polsku) za przybycie. Dalej mogliśmy usłyszeć mocne brzmienie Halo oraz kompozycje Avalon,Automatic Overdrive i 30 Years To Life z najnowszej płyty World On Fire. Pomimo, iż płyta została wydana we wrześniu, publiczności albo nie znała nowy numerów albo nie była do nich  przyzwyczajona, bo szaleństwo wśród widowni w tych momentach malało. Pomiędzy premierowymi utworami Slash i reszta grupy wykonali  balladę Back to Cali, przy której płyta oraz trybuny ujednoliciły się w wielką flagę Polski. Sądzę, że tegoroczna akcja była o wiele lepsza niż poprzednia, ponieważ pozwoliła  połączyć wspólnie wszystkich fanów, a efekt był piorunujący. Muzycy, a najbardziej Myles byli zadowoleni z niespodzianki. Kolejną kompozycją starej daty była You Could Be Mine. Mimo, że uwielbiam głos wokalisty, ta piosenka go przerosła. Przez następne dwie piosenki Doctor Alibi i Out Ta Get Me, rolę wokalisty pełnił basista Todd Kerns. Miła była to odmiana szczególnie, że wokale obydwóch panów są znacznie kontrastowe. Kennedy czaruje ciepłym, niskim śpiewem, a Todd posiada krzykliwą i nieokrzesaną barwę głosu. Po  Too Far Gone i Beneath The Savage Sun, zespół odwdzięczył się polskim fanom  za niespodziankę w postaci zagrania niewykonanego jeszcze w trakcie tej trasy  Rocket Queen. Chyba niewiele z uczestników spodziewała się usłyszeć ten epicki utwór na żywo. W jej trakcie Slash wykonał kilkuminutową solówkę, która utwierdziła Nas z jakim gigantem muzyki rockowej mamy do czynienia. Kolejna ballada Bent To Fly, pozwoliła pokołysać się w nastrojowym klimacie. Ku swojemu zdziwieniu zauważyłam parę zapalniczek w górze. Oczywistością jest, że koncert nie mógł odbyć się bez dwóch czołowych kompozycji World On Fire  i Anastasia, które znała prawie każda osoba na sali. Jednakże punktem kulminacyjnym było Sweet Child Of Mine. Przez ten krótki moment można było sobie wyobrazić, że jest się na koncercie Gun 'n' Roses z czasów ich największej świetności. Cała sala śpiewała i tańczyła w rytm legendarnego przeboju. Przedostatnią piosenką tego wieczoru było Slither z repertuaru Velvet Revolver . Po krótkiej przerwie Slash, Myles, Todd, Frank i Brent powrócili na finał koncertu, aby wykonać Paradise City. Publika bawiła się do ostatniej sekundy utworu, śpiewała i szalała jak najmocniej aby wykorzystać ostatnie chwile, po czym spadł na widownię gęsty deszcz confetti. Kennedy wielokrotnie dziękował za przybycie, a Slash po raz pierwszy i ostatni zwrócił się do fanów z okrzykiem Thank you Polska. Muzycy zeszli ze sceny i zapanowała wszechobecna ciemność. Wyjeżdżając z Areny Kraków pożegnał mnie napis Slash dziś tu był.   

Myślę, że słowa są tu zbędne aby wyrazić wrażenia po tym widowisku. Bo przecież słowa takie jak świetny, genialny,  mistrzostwo nie oddadzą w pełni tego jaki był ten koncert. Ci, którzy byli 20 listopada w Arenie Kraków wiedzą, a  tych których zabrakło niech żałują. Na pewno to wydarzenie zostanie na długo w mojej pamięci i trzymam za słowo Mylesa, że niebawem znowu się spotkamy. 

sobota, 11 października 2014

Recenzja Kasabian- 48:13


Ponad trzy lata zajęło Brytyjskiej grupie Kasabian poszerzenie swojej dyskografii. 6 czerwca 2014 roku światło dzienne ujrzał piąty pełny album zatytułowany 48:13. Dzięki poprzednim albumom, porzeczka była wysoka, aby udowodnić, że kapela od 10 lat trzyma dobry poziom rocka. Czy się udało ? Zdania są podzielone. Ja w swojej ocenie również nie mogę objąć tylko jednej ze stron, ale jednego jestem pewna. Nie żałuję, że ta płyta znajduje się w mojej bibliotece.




W trzech określeniach można ująć najważniejsze punkty tego wydawnictwa. Minimalizm, szaleństwo i obecność elektroniki. Pierwsze z pojęć szczególnie zauważalne jest w aspektach wizualnych (okładka, teledyski). Przyznam się, że z grymasem przyjęłam fakt, że płyta będzie mieszanką rocka i elektro. Przeszłość pokazała, że nie zawsze taki pomysł gwarantuje sukces, a nawet odwrotny skutek (patrz: Linkin Park), ale próbowałam się nie zniechęcać. 
 Album otwiera intro Shiva, które dobrze potęguje napięcie związane z muzyczną ucztą do której właśnie wkraczamy. Bumblebeee wprowadza Nas w stan ekstazy, o której wspominane jest w piosence. Jest to chyba najszybszy i najbardziej zwariowany utwór jaki kiedykolwiek skomponowali panowie z Kasabian. Mimo, że jest to typowo rockowy kawałek, a elekronika to tylko drobna wstawka, nie jest to moja ulubiona propozycja i trochę żałuję, że jest on drugim singiel promującym. Inaczej zupełnie postrzegam pierwszy singiel. Eez-eh. Kawałek jest zabawny i w tanecznym klimacie, i to on mnie zachęcił do tego, aby sprawdzić na jakie pomysły wpadli panowie tworząc 48:13. Szczególnie zwróciłam uwagę na tekst, który ma zupełnie inny wydźwięk niż całokształt. Trzecim singlem, który zostanie wydany 10 listopada będzie Stevie. Osobiście uważam, że jest to jeden z lepszych, ale nie najlepszych kawałków, jednakże udowadnia, że nie samą zabawą żyje ten album.
  W utworach Treat, Glass i Explodes panuje pewna doza tajemniczości i króluje w nich elektro. Pierwsza w nich przypomina mi piosenkę tematyczną do jakiegoś filmu o gangsterach w którym pełno zwrotów akcji, ponurości i intrygi. Kompozycja jest podzielona na dwie części, w jednej słyszymy cały zespół, w drugiej jesteśmy słuchaczami ponad 3-minutowej elektronicznej solówki. Następna pozycja jest dość podobna do swojego poprzednika, jednak tutaj pod koniec utworu występuje rap w wykonaniu Suli'ego Breaksa. Mimo, iż początkowo ten zabieg w ogólne mi się nie kleił ze sobą (że niby kasabian+ rap ??), po połączeniu przesłania piosenki z osobą Breaksa, ta kompozycja jest pewnego rodzaju apelem, więc większą uwagę poświęciłam jej podczas słuchania płyty i szczególnie ją doceniam. Z kolei w Explodes elektronikę  uważam za genialnie wyważoną i doskonale użytą.  Sam utwór jest jednym z moich ulubionych na płycie, pod względem ponurej melodii, jak i despesyjnego tekstu. 
 Zupełnym przeciwieństwem są utwory Doomsday i Clouds, które zachęcają do tańca, są żywiołowe i zwariowane. Druga z nich to kolejna moja ulubiona kompozycja. Uwielbiam ten wybuchowy refren, gdzie gitary świetnie współgrają z elektroniką, a tekst z melodią idealnie się odzwierciedlają. Naprawdę musi to nieźle brzmieć na żywo i wielka szkoda, że nie było nam to dane usłyszeć na OWF. Piosenka Bow przypomina mi  klimaty z ich debiutanckiej płyty, szczególnie U Boat  czy Running Battle. Ciekawostką jest, że 10 listopada Bow zostanie wydany jako singiel. Niestety, tylko we Włoszech. Mortis i Levitation to coś, co nazywam zapychaczem albumów. Pomimo tego, że brzmią one bardzo dobrze, właśnie taką pełnią role. No i na końcu mamy wisienkę na torcie zatytułowaną S.P.S. Wspaniała country-rockowa ballada, bez grama komputerowych dźwięków, przypomina kompozycje z West Ryder Pauper Lunatic Asylum. Jest idealnym zwieńczeniem tego wydawnictwa. 



Nie miałam jakichkolwiek wyobrażeń co do tego albumu, więc przyjęłam ją z czystą kartą, która już to pierwszym przesłuchaniu stała jest jaskrawo różowa. Nie powiem, że jest to moja ulubiona płyta tego zespołu, bo w moim osobistym rankingu nadal góruje WRPLA, jednak przekonać mnie to elektroniki jest niezwykle ciężko, a muzykom z Kasabian się to udało. Jeszcze przez kilka miesięcy będę ją odtwarzać masowo, a kilka kompozycji np. S.P.S, Clouds czy Explodes  na pewno zaliczę to tych The Best Of. Więc nie pozostaje mi nic innego jak polecić Wam ten album, bez znaczenie czy jesteście fani czy nie. 




sobota, 30 sierpnia 2014

Jezus Skradł Moją Dziewczynę

Wracamy znów do cyklu "muzyka z gier video" i dziś zajmę się punkową grupą prosto z garażu Violent Soho. Jest to Australijski zespół składający się z Luke'a Boerdama (gitara i wokal), Jamesa Tidswella (gitara), Luke'a Henery (bass) oraz Michaela Richards'a (perkusja), przyjaciół z czasów szkolnych. Ich muzyka to mocne uderzenie mieszaniny punk-rocku z grungem i  z odrobiną alternatynych melodii. Muzycy zaznaczają, że wpływ na ich twórczość miały zespoły tj. Nirvana czy The Pixies . Ich głośne i brudne dźwięki znalazły się w grze*, o której nigdy bym nie pomyślała :). Działają od 2004 roku, ale dopiero w 2008 roku wydali swój pełny album pod nazwą We Don't Belong Here. W 2010 r. wydali album Violent Soho, który jest reedycją debiutanckiego krążka, pod skrzydłami wytwórni  lidera grupy Sonic Youth, Thurstona Moore'a, która również jest inspiracją dla członków zespołu. Rok temu ukazał sie trzeci album zatytułowany Hungry Ghost, który został utrzymany w lekkim indie klimacie. Szczególnie polecam utwory Jesus Stole My Girlfriend czy Covered In Chrome. Twórczość Violent Soho powinna spodobać się fanom wcześniej już omawianego zespołu Bass Drums Of Death czy Billy Talent, więc mocno zachęcam do przesłuchania :)




           *The Sims 3

czwartek, 7 sierpnia 2014

Iggy Azalea - Poza marginesem

Iggy Azalea ma wiele cech artysty, którym nigdy bym się nie zainteresowała. Po pierwsze kreowana jest na bardzo komercyjną gwiazdę, po drugie używa tanich chwytów, aby wzbudzić kontrowersje itp. Poza tym jest raperką, a  klimaty hip-hopu i rapu są dla mnie dalekie i nieznane. Zdarzają się jednak wyjątki od reguły i to jest właśnie jeden z nich. Kiedy usłyszałam jej kawałek po raz pierwszy pomyślałam, że to kolejny produkt z linii Nicki Minaj, jednak teraz cofam te słowa. Wiele znawców rapu zarzuca jej brak jakichkolwiek umiejętność, jednak jestem laikiem w tej sprawie, więc tak też ją oceniam.  Nie będę tu wychwalała jej obecnego hitu  'Fancy", bo to nie jest jej najlepszy kawałek, ani duetu z Arianą Grande, bo jakoś ten też mi nie przypadł do gustu. Zaciekawiło mnie to, że Iggy sama pisze teksty piosenek i bardzo wytrwale dążyła do wydania swojego pierwszego albumu. O czym pisze ta młoda raperka ?? Oprócz hip-hopowej gadki, tzn. seks czy pieniądze, Azalea krytykuje bardzo popularne zjawiska w amerykańskim społeczeństwie, np. konkursy małych Miss. Na pewno spodoba się fanom Cher Lloyd czy wcześniej wspomnianej Minaj, ale może i fanów Beyonce zainteresuje. Muszę wspomnieć, że Iggy występowała jako support przed Queen B, co uważam za duże osiągniecie, jak na tak nową gwiazdę. Gorąco polecam utwory Work i Goddess. Oby dwie piosenki pochodzą z debiutanckiej płyty " The New Classic" wydanej w tym roku. Wcześniej Iggy wydała EP-ke "Glory" czy mixtapes, miedzy innymi "Ignorant Art", który wymaga dużo więcej tolerancji od słuchacza niż najnowsze wydawnictwo  ;)



sobota, 12 lipca 2014

Brudne Granie Na Lato !


Ok, może powinnam otworzyć jakiś cykl pod nazwą Dobra Muzyka Z Gier Video albo coś w ten deseń, ponieważ dzisiejszy zespół, który spróbuję zarekomendować, poznałam dzięki marnowaniu czasu na konsoli (albo wręcz odwrotnie). Kapela, a dokładnie amerykański duet Bass Drums Of Death składa się z  gitarzysty i wokalisty Johna Barretta oraz perkusisty Lena Clarka. Od 2008 roku tworzą  razem muzykę (nie lubię tego określenia używać, ale muszę..) garażową. We twórczości słychać również mieszankę punku, grunge,  pop-punku i indie.W swojej dyskografii posiadają dwie Ep-ki oraz dwa pełne albumy. Co zwróciło moją uwagę na właśnie ten zespoł ? Piosenka Crawling After You, którą usłyszałam w GTA V. Świetny, rockandrollowy kawałek w którym rozbrzmiewają też rytmy kalifornijskiego punka. Jednak, żeby Was  nie zostawiać z jedną propozycją, zachęcam do przesłuchania innych utworów takich jak Dregs, Leaves czy High School Roaches (!). Oprócz fanów takiego brudnego grania, ten zespół może zainteresować słuchaczy The Naked And The Famous czy Foster The People. I na koniec dopiszę, oprócz standardowego polecam , to co napisałam w ostatnim poście, że z grania w gry wpłyną korzyści ( i nie mówię tu o rozciągniętych palcach ;))  


poniedziałek, 19 maja 2014

Powiew świeżego popu od The 1975

Muszę przyznać, że z miłą chęcią uciekam i bronię się jak mogę przed muzyką takich zespołów Boys Like Girls czy All Time Low lub innych, mdłych pioseneczek tego typu. Dlatego też, po wysłuchaniu piosenki Girls opisywanego teraz zespołu, w ogóle nie zainteresowałam się daną propozycją. Jednak, nie byłam świadoma, że inny utwór The City, który bardzo mi się spodobał, należy do tego samego bandu. Stwierdziłam, że dam The 1975 jeszcze jedną szanse i okazało się, że było warto. Nie będę zaprzeczać, brzmienie mają dość podobne do wyżej wymienionych kapel czyli lekko indie-popowe, delikatnie disco-punkowe. Ten zespół jednak ma to coś, co powoduje, że nie można wrzucić go do jednego wora z mnóstwem identycznych, power-popowych zespołów. Ich stylistyka jest delikatniejsza, a przy tym dojrzalsza. No, a teraz może parę słów o The 1975. Jest to istniejący od 2002 roku brytyjski zespół, w którym grają czworo jakże młodych chłopców. Mają jeden pełny album oraz parę ep-ek na swoim koncie. Co ciekawe w czerwcu wystąpią w Polsce. Na nieszczęście, na Orange Warsaw Festival. Mnie, jak to mnie najbardziej spodobały się akustyczne wersję takich utworów jak Sex lub Chocolate, lecz i cała wersja brytyjska ep-ki IV, z której pochodzą te kompozycje jest warta polecenia. Odnalazłam w niej moje ulubione klimaty, alternatywne, spokojne melodie. Właśnie ten tytuł  polecam bardziej melancholijnym słuchaczom. Dla sympatyków optymistycznych dźwięków, piosenki np Settle Down czy Girls mogą przypaść do gustu. Podsumowując, z ich muzyki płynie świeżość, młodość i oryginalność. Mimo, że nie często mam doczynienia  z takim funkowo-popowym klimatem, to The 1975 słucham i mogę szczerze polecić. Komu ? Może fani Bastille, Foals czy The Neighbourhood się zainteresują.

PS. Z grania w gry video też mogą płynąć muzyczne korzyści ;)


środa, 23 kwietnia 2014

Melancholijne Antony And The Johnsons

Spędzam wolny czas przy włączonym radiu. Słyszę dość komercyjny hit w zupełnie innej interpretacji. Nucę sobie pod nosem melodie.. zaraz, zaraz przecież to Crazy In Love Beyonce tyle, że ten cover był tak odmieniony, że trudno było odgadnąć od razu. Brzmienie tego wykonania niezwykle mnie rozczuliło i pochłonęło, że chciałam dowiedzieć się coś więcej na temat tego zespołu. Jego wokalistą jest Antony Hegarty, który przykuwa uwagę swoją  przejmującą i głęboką barwą głosu. W swoich utworach opowiada o problemach związanych z transgenderycznym życiem. Cóż mogę powiedzieć ?? Posłuchajcie paru utworów tego niezwykłego bandu i sami oceńcie. Polecam oczywiście powyższy cover, kompozycje Aeon (!) czy  You Are My Sister. Sprawdź swoją wrażliwość ;)    
   




środa, 12 marca 2014

I Am Ready To Rock !!



Czyli tak jak przed każdym koncertem, moja własna playlista propozycji, które chciałabym usłyszeć w Krakowie. Już za 11 dni ! Mój entuzjazm jest o tyle większy, że na koncert  Miyaviego pojadę po raz pierwszy. 




Okk, to zaczniemy od ..



1. Selfish Love 
 To chyba oczywiste :) Jest to jego największy przebój, który nawet laik zna. Liczę również na mistrzowskie intro. 

2.  Boom Hah Boom Hah Hah 
Moja pierwsza piosenka Miyaviego, więc mam do niej ogromny sentyment. Do tego jest to świetny, energiczny kawałek, który zapewne rozrusza publikę

  
3.Jibun Kakumei
 Do niej nie da się podpierać ściany i  jest jedną z moich ulubionych piosenek ;) Cieszyłabym się gdyby Meeva zagrałby kilka starych utworów, bo wg mnie są one esencją jego twórczości.



4. Are You Ready To Rock ?
Koncertowe Must Be 


5. What's My Name 
Jak powyżej 



6. What A Wonderful World
 Do tego kawałka też mam wielki sentyment. Najlepsze wakacje i takie sprawy ;) Właściwie tytuł idealnie pasuje do określenia moich wspomnień.





7. Itoshii Hito
Kolejna znana kompozycja. Bardzo nastrojowa i delikatna. Szczególnie wpasowałaby się pod koniec koncertu. Chciałabym też, abyśmy my, polscy fani zrobili niespodziankę artyście i zaśpiewali ją dla niego.
  

8. Kabuki Danshi
Jak wcześniej mówiłam, esencja brzmienia !




9.Guard You
Jakąś nowość też miło by było usłyszeć. Nowy singiel zauroczył mnie swoją oryginalnością i dojrzałością. Ciekawie byłby usłyszeć tą piosnkę


10. Secret
 Zostając już przy nowościach... piosenka którą określam trafnie Sam Seks :3 Mrr, ale by się zrobiła atmosfera :D


11. Night In Girl  
 A żeby ta atmosfera potrawa trochę dłużej


12.Fuminshou No Nemuri Hime 
Po prostu  kocham ten kawałek, a szczególnie gitarę 


P
13. Neo Vizualizm
Mój ulubiony tekst Meeva 


14. Peace Sign
Przypomina mi starego, dobrego Miyaviego 



15. Pop Is Dead
Patrz wyżej.


16.Ashite Genki Ni Naare 
Szczególnie w aranżacji siedmiu samurai.



17. Baka Na Hito
 Gitaraa !!!

18. Survive
Moim zdaniem najbardziej rockowa kompozycja gitarzysty.


19.Freedom Fighters
 Wyobrażam sobie, jak całe studio wykrzykuje FREEDOM !!



20.Girls, Be Ambitious 
Tak, tak, taak, moja ulubiona kompozycja byłaby idealnym zwieńczeniem (zapewne genialnego) koncertu w Krakowie !!

...a więc, do zobaczenia 23. marca. 

niedziela, 16 lutego 2014

J-rock to nie tylko visual kei. Head Phones President Wam się kłania

Jrock i Jmetal  mają tak charakterystyczne brzmienia, że nie trzeba być koneserem tego gatunku, żeby wyczuć, że słucha się japońskich artystów. Jednak w tym przypadku zostałam nieźle zaskoczona, kiedy słuchałam utworu tego zespołu. Kapela Head Phones President z 15-letnim stażem to ostry nu-metalowy, hard-rockowy kwartet. Szczególną uwagę zwraca na siebie wokalistka zespołu, Anza Ohyama. Przy dość ciężkich dźwiękach jej głos jest wyjątkowo łagodny i dziewczęcy, ale nie straszny jest jej growl. Pozostali obecni członkowie zespołu to Hiro (gitara), Ryuichiro (bass) i Batch (perkusja). Polecam kompozycje takie jak Corroded czy Nowhere. A komu by najbardziej przypadli do gustu ?? Myślę, że fanom Flyleaf oraz Exist Trace.  



czwartek, 2 stycznia 2014

Najlepsze I Najgorsze Piosenki 2013 Roku

Ok, kolejny rok już za nami. Przyszedł czas, w którym gdzie się człowiek nie obejrzy tam widzi przeróżne podsumowania. Mimo iż nie cierpię końca roku, pod wpływem wszelakich rankingów itp, postanowiłam przeanalizować mój cały muzyczny rok. Tak jak w każdych poprzednich latach, tak i w tym można było znaleźć mistrzowskie kompozycje i twory, które trudno nazwać pozytywnie. Były miłe zaskoczenia oraz żałosne zawody. W skrócie było bardzo dobrze i bardzo źle.




To moje zestawienie 10 najlepszy i najgorszych utworów tego roku. Wszystko było oczywiście kierowane egoizmem i ilością odsłuchań :p

Najlepsza 10 :


10. Beyonce-Blue

Z racji tego, że po raz pierwszy tą piosenkę usłyszałam dokładnie tydzień temu, trochę trudno mi ją ująć na przestrzeni całego roku. Dlatego też Blue znajduje się na ostatnim miejscu. Jak dla mnie jedna z najlepszych kompozycji najnowszej płyty Beyonce. Piękne, a jednak proste słowa są kierowane do jej 2-letniej córki, aczkolwiek tekst został tak napisany, żeby słuchacz sam mógł zadedykować utwór ważnej dla siebie osoby. Do tego muzyka, z jednej strony w dość podniosłym stylu, z drugiej melodia kojarzy się z lekkością i radością. Ano i jaki teledysk przyjemny dla oka :)




9.Lorde-Royals

Ta dziewczyna zauroczyła mnie tym, że jak na swój wiek jest już bardzo dojrzałą wokalistką. Starsze koleżanki powinny zdać sobie sprawę z tego, że bez śmiałego wyginania ciała można również osiągnąć sukces.No i tekst, który idealnie oddaje odczucia młodej dziewczyny, który w tym przypadku oddaje rzeczywistość. Inne utwory z debiutanckiej płyty też są warte polecenia. Jeszcze jak Lorde zacznie komponować sama utwory to już będzie bajecznie.   





 8.Czesław Śpiewa, Mela Koteluk- Baczyński. Pieśń O Szczęściu.

Jakże świetne są nasze, rodzime duety. Wiersz o tym samym tytule, został oprawiony z muzykę skomponowaną przez Mozila na potrzeby filmu o legendarnym poecie. Jeśli spodoba Wam się ten duet, to możecie się zagłębić we współprace Czesława ze Stanisławem Soyką. A co można powiedzieć o Meli? Piosenkarka czaruje głosem w tej i innych piosenkach, życzę jej wiele sukcesów, tych zagranicznych szczególnie. Ahh, jak dobrze, że takie utwory i filmy powstają w Polsce.  




7.Fismoll-Let's Play Birds

Moje tegoroczne odkrycie, z którego jestem bardzo, bardzo dumna. O Fismollu już kiedyś pisałam tutaj. Uwielbiam jak ludzie narzekają, że"... polska muzyka jest beznadziejna, to nie to co ta amerykańska... w Polsce nie ma ciekawych artystów wszędzie tylko gołodupcza Doda, wyjąca Grzeszczak i mega romantyczni wokaliści, których trudno rozróżnić..." Otóż są i ten młody muzyk jest jednym z powodów. Wystarczy tylko wyłączyć MTV i poszperać w różnych źródłach, ponieważ muzyka niszowa nie jest podana na tacy. Dobra,niech ta piosenka sama udowodni, że zasługuję na tytuł jednej z najlepszych piosenek, a jeśli chcecie więcej to post wyżej.



5.Michael Buble- Close Your Eyes

Ostatnia płyta tego kanadyjskiego wokalisty, składa się z własnych kompozycji oraz coverów. Covery takich utworów jak: Young at Heart, Nevertheless czy Be My Baby zasługują na wielkie brawa, jednak one nie punktują tak bardzo jak premierowe utwory. Z ich przebija się piękna ballada Close Your Eyes. Mniej jazzowy, bardziej popowy jest ten utwór, jednak nadal trzyma wysoki poziom.



        

5. Tom Odell-Supposed To Be

Tak, tak, tak ja znowu o nim. Ale co ja mogę poradzić na to, że to niemożliwie utalentowany chłopak. Nie mogę dać tu Another Love, ponieważ bym się już powtarzała, jednak polecam najlepszą z (wszystkich) najlepszych piosenek z Long Way Down :P

Kiedyś tam o Tomie :
tu
oraz
tutaj



4.Luna Sea- Rouge

Trochę wyjdę z roku 2013 do grudnia 2012, kiedy ta legendarna japońska grupa wydała podwójny singiel, na którym znajduję się utwór Rouge. Jako, że piosenka towarzyszyła mi przez większość tego roku, nie mogłam jej tutaj nie dodać. Zastanawiam się jak to możliwe, że po 25 latach działalności oni nadal brzmią oryginalnie, a głos Ryuich-ego jest niezmienny do lat. Co więcej, melodia oraz charakterystyczna linia basu przypomina mi utwory z ich pierwszych dwóch albumów (moich ulubionych ). Druga, a właściwie pierwsza strona A singla to piosenka End Of The Dream. Również dobry kawałek, jednak Rouge jest dla mnie ciekawszy



3.One Ok Rock- Smiling Down

Jakże fantastyczny album wydali chłopcy z OOR z tym roku. Z Jinsei x Boku trudno wybrać najlepszy kawałek, jednak szczególna mojemu sercu jest piosenka Smiling Down.  Mocna, surowa ballada wraz wzruszającym tekstem zasługuję na wysokie miejsce.



2.Arctic Monkeys- Do I Wanna Know

Ten brytyjski zespół również wydał dobrą płytę AM.Czysty indie-rock nigdy mi się nie znudzi. Pierwszym singlem promującym był utwór Do I Wanna Know. Pierwszym i moim zdaniem najlepszym. Jedynym minusem albumu może być tylko to, że niektóre piosenki brzmią do siebie podobnie, ale nie niszczy to dobrego efektu końcowego


1.Black Sabbath- Loner

Najlepsza piosenka z najlepszego albumu tego roku!  Muzycy w oryginalnym składzie, po kilkunastu latach nagrali genialny album i za to należą się im pokłony. Mieliśmy już momenty kiedy legendarne zespoły próbowały powrócić z nowym materiałem na scenę, jednak często bez powodzenia. Black Sabbath zrobił to, wyszło zajebiście i można z całym szacunkiem powiedzieć Legenda Powróciła !








10 Najgorszych :


10.Avril Lavigne- Here's To Never Growing Up

W rankingu najnudniejszych piosenek na pewno zajęłaby pierwsze miejsce. Ale gorsze co wynika z tej piosenki to to, że Avril zatrzymała się w czasie i w ogóle się nie rozwija. Jak na dojrzałą 30-letnią kobietę, jej repertuar jest infantylny. I pomyśleć, że 10 lat temu śpiewała takie kawałki jak Nobody's Home, My Happy Ending czy I'm with You. Oj Avril śpiewasz, że nigdy nie dorośniesz, ale ty się chyba cofasz muzycznie. 

9. Cher Lloyd- I Wish 

Kiedy oglądałam jej występ z castingu do X-Factora, pomyślałam sobie fajna, inna, oryginalna. I tak było przez cały program. Ale po wydaniu debiutanckiej płyty było coraz gorzej. Gdyby były muzyczne złote maliny, ta piosenka wygrałaby za "najlepszy" tekst.   




8. Ylvis- The Fox

Ta, ta, ta, powinna być na pierwszym miejscu dla wielu, jednak myślę, że ta piosenka miała być po prostu żartem i hitem internetu i tyle. Niektórzy wydają single bardzo poważnie, a efekt jest prawie taki sam.




7. Rihanna-Pour It Up

Dziwię się , że Rihannie chciało się nagrywać jakąś tandetną piosenkę, aby mieć tło do machania swoim tyłkiem przed kamerą. Jak dla mnie, ona już nie ma nic ciekawego do zaoferowania i niedługo może przejeść się wszystkim.



6. Donatan, Cleo- My słowianie

   Ostatnimi czasami, kiedy słucham polskich piosenek, dziwię się bo...nie rozumiem tekstu. Do tego zacnego grona poprawnej dykcji, gdzie przodują Ewa Farna z Eweliną Lisowską dołączyła Cleo. Ale też nic ostatnio nie raniło moje uszy tak jak jej głos. Czy jestem jedyną osobą, która nie potrafi tego zdzierżyć? Kolejna rzecz, piosenka ta niesłusznie została okrzyknięta wielkim hitem, tylko dlaczego, że mówiono o niej na BBC. Przepraszam, ale w dobie internetu to nie jest jakieś osiągnięcie. Sama piosenka nie jest taka tragiczna, ale cały efekt niszczy Pani w ładnej spódniczce.




5. Serebro- Mi Mi Mi

...Ja się czasem zastanawiam, gdzie ja błądzę na tym Youtube...



4. Kanye West - Bound 2

Ja naprawdę nie czepiam się tej Kim topless, bo to można jeszcze przeżyć. Przeżyć nie to można tej wkurzającej i to do bólu melodii oraz  żałosnego tekstu. Jedyne co ratuje ten utwór to refren wykonany przez Charliego Wilsona.


3.  Miley Cyrus, Will Made It, Wiz Khalifa, Juicy-23

Oj nie, nie We Can't Stop ani nie Wrecking Ball zasłużyło na podium tylko niepozorne 23. Miley Cyrus jako raperka ? Proszę. W ogóle i szczególe, sama piosenka jest śmieszna i brzmi jakby była parodią czegoś innego. No ale tym razem tekst nie opowiada o imprezach, a o ...butach. Brawo!



2. Flo Rida, Pitbull- Can't Believe

Szczyt tandety został osiągnięty wraz z tą piosenką i teledyskiem. Ale trudno się panom dziwić, że rapują(?) o tyłkach, skoro są one tak wszechobecne.



  
1.Robin Thicke-Blurred Lines 

Takie piosenki jak ta skłaniają do pewnych refleksji. Co się dzieje z tym światem ?! Kiedyś, nie tak dawno, może z 50 lat temu, kobiety były przedstawiane jako ideały. Piękne, z klasą, inteligentne. A teraz? Ta piosenka jest żałosna. Zastanawiam się, kto wymyślił ten genialny tekst o przedmiotowym traktowaniu kobiet,o szacunku mężczyzn do kobiet,o tym, że kobieta to tylko cycki i dupa i nic więcej. Świetne ! Szczególnie załamuje mnie fakt, że piosenka stała się światowym hitem i  nikt nie ma nic przeciwko, że teledysk i utwór są seksistowskie.Może za parę lat mówienie do kobiety bitch będzie na porządku dziennym.   




Inne posty